Gdy komputerów jeszcze nie było
Trzydzieści pięć lat temu oświata wyglądała zupełnie inaczej. W pełni analogowa, wymagała dużego zaangażowania pracowników w czasochłonne procesy. Dyrektorów i nauczycieli trzeba było przekonywać, że warto korzystać z komputera, aby usprawnić zarządzanie placówką. Dziś brzmi to jak oczywistość, ale wówczas wydawało się sporą barierą. Część pracowników obawiała się, że w wyniku wprowadzenia technologii staną się oni niepotrzebni, wręcz sabotowała próby zaangażowania do pracy komputerów. Zmiana nadchodziła więc powoli, ale od razu stała się rewolucją. Początkowo sprzęt trafiał do pojedynczych nauczycieli. Mocno rozwijał się wówczas rynek szkoleń.
To właśnie w 1988 r., jeszcze w zupełnie innym systemie gospodarczym, narodziła się polska firma VULCAN. O tym, jakie były początki cyfryzacji szkół, opowiada Feliks Sapiński, jeden z założycieli firmy i jej wieloletni prezes.
– W szkołach stopniowo zaczęły pojawiać się komputery. Najpierw ZX Spectrum, później Amiga, następnie Junior. Wtedy też zaczęliśmy robić programy edukacyjne. Pierwsze oprogramowanie napisaliśmy właśnie dla Juniora. Pozwalało ono komputerowi wykonywać czynności wielokrotnie szybciej. Sprzedaliśmy je wówczas Ministerstwu Edukacji – tłumaczy Sapiński.
Później przyszła kolej na inne ośmiobitowe komputery. VULCAN stworzył dla nich bazę danych, arkusz kalkulacyjny, edytory, edytory graficzne. Jak wspomina Feliks Sapiński, urządzenia musiały udawać komputer, ponieważ tradycyjnych PC w szkołach nie było.
Nauczyciel wypisuje świadectwa ręcznie, a mógłby robić to szybciej
Te próby zastąpienia PC stały się początkiem cyfrowych szkół. Zaczęło się od planu lekcji, potem przyszedł czas na systemy płacowy i księgowy, a później – większość aspektów związanych z zarządzaniem szkołą. Wówczas jeszcze nikt w Polsce nie używał komputerów do układania planu lekcji, prowadzenia administracji związanej z ocenami czy liczenia wynagrodzenia nauczycieli.
– To było pionierskie podejście, które faktycznie usprawniało pracę w oświacie. Aby jednak je wdrożyć, musieliśmy przekonać nauczycieli i ministerstwo, że warto w ogóle używać komputera. Wymagało to wielu spotkań i szkoleń. Prowadziliśmy kampanię. Pamiętam, jak na targach informatycznych mówiłem przed premierem Pawlakiem, że w tej chwili rozmawiamy o innowacyjnych technologiach, podczas gdy w szkole siedzi nauczyciel i ręcznie wypisuje świadectwa, chociaż mógłby robić to szybciej, używając komputera – wspomina Sapiński.
Śmiały krok w przód
Dziś szkoły korzystają z dzienników elektronicznych, e-rekrutacji, systemów do zarządzania placówkami czy multimedialnych materiałów. Cyfryzują się również biblioteki szkolne, w których coraz częściej goszczą e-booki i programy do rezerwowania książek przez uczniów. Technologie śmiało wkroczyły do edukacji.
– Z pewnością wiele osób pamięta pierwszą multimedialną encyklopedię PWN. To właśnie my opracowaliśmy całe zaplecze technologiczne do jej stworzenia. W tym roku świętujemy 35 lat działalności i wiemy, że przez ten czas udało nam się wiele zmienić w oświacie. Każdego miesiąca z Dziennika VULCAN korzysta ponad 9000 szkół. Co roku przez nasze systemy rekrutuje się 60% uczniów aplikujących do szkół ponadpodstawowych. Więcej niż połowa nauczycieli w Polsce jest obsługiwana przez nasz program Płace. Już dziś możemy powiedzieć, że jesteśmy dużą częścią rewolucji w szkołach, ale nie zamierzamy na tym poprzestać – przyznaje Feliks Sapiński.
Wśród największych wyzwań stojących dziś przed oświatą są automatyzacja i wykorzystanie sztucznej inteligencji. Zmiana musi iść dwutorowo – w kwestii zarówno administracji, jak i poprawy jakości nauczania i znajdowania nowych metod angażowania uczniów. Tylko dzięki temu będzie można mówić o prawdziwej cyfrowej rewolucji, która przyniesie korzyści wszystkim stronom.